O mnie

Moje zdjęcie
A co tu pisać? Ci co mnie znają, to mnie znają. A Ci co nie znają, to i tak z tego wpisu niczego się nie dowiedzą. Uwaga! Nie udzielam na blogu żadnych porad!!!

środa, 29 maja 2013

Wstyd mi

Pewnie niektórzy z Czytelników mego bloga zastanawiają się dlaczego od dłuższego czasu nic nie piszę...
Należą się Wam wyjaśnienia, więc...
Jest mi wstyd, że jestem tarocistką od kiedy dowiedziałam się, że w Sosnowcu, niejaka pani Anna, znana w tamtych stronach tarocistka, przez długi czas o chłodzie i głodzie trzymała na balkonie swoją sunię dożynkę-arlekinkę. Sunieczka, z tragiczną niedowagą, gnijącym i po kawałku odpadającym ogonem, brudna i wylękniona została oddana przez swoją, tak pełną współczucia i miłości Panią, do schroniska. Po 8 latach... A pani tarocistka kupiła sobie nowego pieseczka, szczeniaczka... Niech mi ktoś wyjaśni, jak można tak postąpić z jakąkolwiek żywą istotą, a tym bardziej z przyjacielem, z którym dzieliło się życie przez tyle lat? Bo ja nie rozumiem...
Pani ta reklamuje się jako terapeuta gotów spieszyć każdemu z pomocą. Twierdzi, że jest wrażliwa i umie wczuć się w sytuację każdego. To ja jej życzę 2 lat na balkonie, o suchym chlebie od czasu do czasu urozmaicanym kilkudniową głodówką, z odpadającym po kawałku ciałem. Niech to, co zrobiła dla drugiej żywej istoty wróci do niej zgodnie z Prawem Przyczyny i Skutku.
A ja, żeby nie było nieporozumień, już nie jestem tarocistką. Jest mi tylko smutno, że teraz dzięki tej kobiecie wiele osób będzie miało o tarocistach opinię, iż są to ludzie bez serca, interesowni i bezmyślnie okrutni.
A to uratowana z rąk "dobrej pani tarocistki" sunieczka:


A w takim stanie jest jej ogonek, który niestety, trzeba będzie... amputować.