O mnie

Moje zdjęcie
A co tu pisać? Ci co mnie znają, to mnie znają. A Ci co nie znają, to i tak z tego wpisu niczego się nie dowiedzą. Uwaga! Nie udzielam na blogu żadnych porad!!!

środa, 28 marca 2012

Majowe warsztaty Tarota

Z przykrością zawiadamiam, iż nie ma już miejsc na majowe Warsztaty Tarota. Kolejne proponuję w lipcu. Tam również jest ograniczona ilość miejsc (20 osób), więc jeśli ktoś jest zainteresowany, niech zajrzy tu: http://as2.pl/warsztaty-ezoteryczne-n-266.html
Nowe osoby, które chciałyby w nich uczestniczyć, a nigdy nie brały udziału w moich kursach, zanim podejmą decyzję, niech poczytają post "Wielka Mistrzyni???", a szczególnie komentarze pod nim, żeby później nie przeżyły rozczarowania i zawodu. Nie dla każdego jestem dobrym nauczycielem, nie każdy nadaje się na mojego Ucznia. Co prawda na lipcowych warsztatach będą też i inni nauczyciele - Hania Seńczuk, cudowny, ciepły człowiek, Ula Stufińska, która może "zagłaskać" całkowicie, Andrzej Załęski (pewnie święty, skoro już 21 lat wytrzymuje ze mną) i dla równowagi ja - wredna wiedźma, która pochyli się nad sponiewieranym przez człowieka psem, ale nie będzie się roztkliwiać nad tym, który potrafi sponiewierać niewinną istotę.

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

Szanowna Pani Alicjo!
Czytam, co Pani napisała na blogu i szukam odpowiedzi co Pani chce wnieść w rozwój ezoteryki. Po latach ludzie zaczynają mieć pretensji do Ciebie, o to, że nie spełniła Pani co oni chcieli, a więc chodziło o dużą sprawdzalność przy diagnozowaniu za pomocą Kart Tarota. Czy to jest słuszny zarzut, trudno mi to napisać o co tak naprawdę chodziło. Jeśli chodzi o mnie, to ja uczestniczyłem na kursach Tarota trzy razy. Zacząłem w Alicję wierzyć, że można pomóc sobie i innym, ale po 10 latach mogę napisać , że jestem bardzo rozczarowany, że zamiast pomagać ludziom nie byłem w stanie pomóc w rozwiązywaniu problemów, oni byli rozczarowani i mieli inne zamiary. Mają do tego prawo. Od pięciu lat nie kładę ludziom karty Tarota, ponieważ nie jestem w stanie pomóc ludziom i co Alicja dała mi, od pięciu lat usiłuje odnaleźć odpowiedzi.
Ze sto razy czytałem książkę „Tarot a Karma” i szukam sensownej odpowiedzi.
Jeśli człowiek posiał dobrze i to powinny przynieść dobre korzyści, a prawda jest taka, że może być inaczej, zaczynam mieć wątpliwości do tych zamiarów Władców Karmy, to znaczy bo tak oni chcą, bo to było sprawdzone i skończyło na sukcesie. Alicja była tam i rozmawiała z nimi, i wie na czym stoi. Ja nie wiem jak mam się rozwijać duchowo, miało to być lepiej u mnie w życiu, a teraz mam coraz gorzej. Coraz schodzę niżej, i tak oni chcieli, żebym szedł niżej. Pytam Tarota, a nie mogę odnaleźć sensownej odpowiedzi. Tylko pragnę spokojnego życia nic więcej, a nie wystawianie mnie na drastyczną próbę. Nie będę rozpisywał na temat Tarota, bo mam szacunek i jest energią, która jest pośredniczą miedzy człowiekiem a Bogiem, to jakby telefon. Po prostu jestem przerażony i nie wiem czy ten kurs może przynieść jakiś przełom w ezoteryce. Czy uczestnicy nie będą rozczarowani?
Gandalf

Bober pisze...

Pan Gandalf poruszył w swoim komentarzu trzy ważne sprawy: sprawdzanie się przepowiedni, sposoby zdobywania wiedzy ezoterycznej, czyli co mogą dać nam kursy i wpływ karmy na nasze życie.

Pytanie co Pani Alicja już wniosła i jeszcze może wnieść w rozwój ezoteryki ma raczej charakter filozoficzny, dlatego pozostawiam je bez odpowiedzi. Moim zdaniem prowadzenie kursów ma na celu przekazywanie wiedzy tym, którzy dobrowolnie na te kursy przybyli i z rozwojem ezoteryki ma niewiele wspólnego.

Chciałabym jednak zabrać głos w dyskusji na pozostałe tematy poruszone przez Gandalfa, gdyż poszukując własnej ścieżki wielokrotnie się nad tym zastanawiałam.

Wydaje mi się, że to czy prognozy przyszłości sprawdzają się czy nie w dużej mierze zależy od nas samych. Tarot nie daje nam gotowego przepisu na spełnienie marzeń, ani na dostatnie życie. Wskazuje jedynie możliwe skutki naszych decyzji i uprzedza o możliwych przeszkodach lub wsparciu, które możemy otrzymać wybierając określony sposób działania. Wybór należy do nas. Nawet najlepszy rozkład nie zwolni nas z obowiązku planowania własnego życia, bo nikt tego życia za nas nie przeżyje.
To całkiem podobnie jak nawigacja satelitarna w samochodzie. Pomaga dotrzeć do celu, wskazuje możliwe trasy, ale nie zwalnia nas z obowiązku zmiany biegów, przestrzegania przepisów i kierowania się zdrowym rozsądkiem. Nie zastąpi również doświadczenia i nie poprawi techniki jazdy. Ten wysiłek jest całkowicie po naszej stronie.

To czy prognoza została wykonana przy pomocy Tarota, Run czy w oparciu o wiedzę astrologiczną nie ma zasadniczego znaczenia. Ważne jest czy osoba wykonująca prognozę posiada rzetelną wiedzę i czy dobrze opanowała warsztat, którego używa.
Po to, żeby poznać technikę, którą chcemy stosować uczestniczymy w kursach. Poszerzamy swoją wiedzę, wymieniamy się doświadczeniami, wyjaśniamy wątpliwości i wracamy do domów, żeby cierpliwie ćwiczyć, czytać, medytować. Nawet najlepszy na świecie nauczyciel nie nauczy nas wszystkiego. Może nam wskazać literaturę, odpowiedzieć na pytania, przekazać wiedzę teoretyczną i „przerobić” kilka przykładów praktycznych. Reszta to nasza determinacja i praca. Jeżeli ktoś chce poszerzyć swoją wiedzę na kursach Pani Alicji ma szansę, ale jeżeli oczekuje cudów, mistycznej otoczki, to chyba raczej pomylił kursy.
Wreszcie ostatni temat, czyli karma. Odnoszę wrażenie, że ostatnio pojawiło się coś w rodzaju mody na tłumaczenie każdego niepowodzenia, które nas w życiu spotyka koniecznością odpracowania karmy. Gdyby tak było, że nasze życie jest zdeterminowane przez Okrutny Los i nic z tym nie można zrobić, to na świecie nie byłoby szczęściarzy w „czepku urodzonych”. Bo przecież skoro się urodzili, to mają coś do odpracowania.

Nie jestem żadnym autorytetem, stawiam dopiero pierwsze nieśmiałe kroki na ścieżkach ezoteryki, ale wpływ karmy rozumiem nieco inaczej niż życie pod dyktando Okrutnego Losu.
Rodzimy się w określonych warunkach, w rodzinach biednych rolników lub bogatych biznesmenów. Czasami musimy się opiekować starą chorą ciotką albo gromadką młodszego rodzeństwa, podczas gdy nasi rówieśnicy biegają za piłką lub jeżdżą na rowerze. I to właśnie są zadania, które musimy odpracować. Możemy to zrobić dobrze lub źle. Nasz wybór. Ale to wcale nie znaczy, że nie możemy być szczęśliwi. Może nam się w każdej podejmowanej pracy trafiać szef niezguła, bo w poprzednim życiu sami tak traktowaliśmy podwładnych. Ale to nie powód, żeby rezygnować z udanego życia rodzinnego. Los zawsze daje nam jakieś atuty, ale sami musimy zdecydować czy chcemy z nich skorzystać.

Pani Alicjo, przedstawiłam w tym komentarzu swój punkt widzenia. Jeżeli uzna Pani, że prezentowane poglądy nie są spójne proszę nie publikować tego komentarza. Myślę, że na którymś z kursów czy warsztatów znajdzie się chwila czasu na dyskusje o podobnych sprawach.

Pozdrawiam serdecznie
Bożena Bojko