O mnie

Moje zdjęcie
A co tu pisać? Ci co mnie znają, to mnie znają. A Ci co nie znają, to i tak z tego wpisu niczego się nie dowiedzą. Uwaga! Nie udzielam na blogu żadnych porad!!!

wtorek, 13 marca 2012

Wielka Mistrzyni???

Dostałam dziś maila od niezadowolonej uczestniczki kursu "Magiczne zioła". Zarzuty sprowadzają się do dwóch spraw:
1. W mieszankach leczniczych oparłam się na książce o. Gabriela. Owszem, to fakt. Nie jestem lekarzem, znam się na ziołach od strony magicznej, używam ich na własną odpowiedzialność, żeby poprawić swój stan zdrowia, a wtedy korzystam z receptur osób, które mają w tym zakresie doświadczenie. Wydaje mi się, że powiedziałam to wyraźnie na kursie i nikt nie zgłaszał sprzeciwu
2. Pani Monika nie tak sobie wyobrażała "Wielką Mistrzynię"... I nic dziwnego! Nie jestem żadną (nie tylko Wielką) Mistrzynią. Nie mam pojęcia, dlaczego mnie tak Pani tytułuje. Nigdzie tak siebie nie nazywam, bardzo nie lubię, jak mnie ktoś tak nazywa. Pisze Pani do mnie: "po Wielkiej Mistrzyni pozostał tylko niesmak". I nic dziwnego! Gdybym ja jechała na kurs do Wielkiej Mistrzyni, a zobaczyła Allę Chrzanowską, też pewnie bym odczuła niesmak.
Pani mail bardzo mnie przestraszył. I nie dlatego, że ktoś jest niezadowolony z kursu. To może się zdarzyć, "Jeszcze się taki nie urodził, co by wszystkim dogodził", jak mawiała moja Nauczycielka Paraska. Ale dlatego, że ktoś pisze: "Nie tak sobie panią wyobrażałam". Drogie Kursantki, ja na szczęście (moje i Wasze) w ogóle Was sobie nie wyobrażałam i dzięki temu nie przeżyłam rozczarowania. "Nie spełniła Pani moich oczekiwań". Drogie Kursantki! Ja nie miałam wobec Was żadnych oczekiwań i dlatego ogromnie miło wspominam kurs, nasze spotkanie, wymianę zdań i poglądów.
I moja rada! Nie wyobrażajcie sobie w życiu zbyt wiele, nie żądajcie, by inni spełniali Wasze oczekiwania, a życie przyniesie Wam mniej rozczarowań, a więcej miłych chwil.
Raz jeszcze serdecznie pozdrawiam Wszystkie Uczestniczki kursu i te zadowolone, i te niezadowolone.

6 komentarzy:

Tolerancyjny pisze...

Droga Pani Alu.

Wprawdzie nie byłem uczestnikiem tego spotkania (a szkoda!), pozwalam sobie wtrącić swoje tzw. "trzy grosze".

Myślę, że dobrze się stało, że owa niezadowolona Pani wniosła "reklamację", ponieważ My - Pani czytelnicy, otrzymaliśmy cenną życiową wskazówkę, którą kończy Pani ten artykuł.

Pozdrawiam serdecznie Panią i wszystkich Pani Czytelników.

Bober pisze...

Droga Pani Alicjo, Szanowni Czytelnicy,
Przeczytałam wczorajszy wpis i … zdębiałam.
W tym, że Pani Alicja otrzymała maila z krytycznymi uwagami nie ma nic nadzwyczajnego, bo rzeczywiście trudno wszystkim dogodzić. Natomiast zarzuty, z którymi przyszło Jej się zmierzyć są doprawdy niezwykłe.

Do tej pory myślałam, że każdy wykładowca przygotowując zajęcia korzysta z wybranych książek i materiałów, a podanie źródeł należy wręcz do dobrego tonu. Ubawiłam się serdecznie, gdy wyobraziłam sobie rzesze lekarzy, prawników i księgowych kształconych przez ludzi, którzy nie odwoływali się do żadnych książek, a jedynie przekazywali własne doświadczenia.

Przestałam się uśmiechać, gdy uświadomiłam sobie jak wielkie jest zapotrzebowanie na Wielkich Mistrzów. Nic dziwnego, że gazety i strony internetowe pełne są ogłoszeń Wielkich Mistrzów oferujących zdrowie, miłość, pieniądze oraz preparaty na porost włosów i odciski.
W tym gąszczu bardzo trudno odszukać osoby, które nie tylko posiadają rzetelną wiedzę, ale jeszcze chcą się tą wiedzą podzielić.
Równie przerażające jest to, jak wiele osób przyjeżdża na kursy tylko po to, żeby na szybko zdobyć nieco wiedzy (najlepiej tajemnej), wchłonąć całe doświadczenie prowadzącego zajęcia i natychmiast „leczyć” innych. A jeśli ktoś nie spełnia ich oczekiwań spotyka się z krytyką. Niestety pamiętam takie obrazki z poprzednich kursów.

Pani Alicjo, myślę, że zrozumiałam dlaczego tak trudno było zostać uczennicą Paraski i dlaczego Szeptuchy tak starannie dobierają uczennice.
Bardzo żałuję, że nie mogłam uczestniczyć w tym kursie, ale mam nadzieję na udział w następnych.
Pozdrawiam serdecznie
Bożena

Anonimowy pisze...

Bardzo dobrze znam Alicję, ona nigdy nie była mistrzynią i nie będzie.

Anonimowy pisze...

Hm... Co tu dużo mówić. Poznałam p.Alicję na jednym z kursów i powiem krótko, nie odpowiada mi pani sposób prowadzenia zajęć ani osobowość. Co do wiedzy - nie wątpię, ale na żaden kurs więcej się nie zapiszę.
Faktycznie, Mistrzynią pani nie będzie nigdy - zbyt dużo nadmuchanego ego. Miłości, spontanicznego pochylenia się nad człowiekiem myślącym inaczej niż pani- nie uświadczysz. Sądzę, że stąd miłość do zwierząt - one bezkrytycznie tę pomoc przyjmują, bo nie mają innego wyjścia. I chwała pani za to...
Pozdrawiam , pani Alu i radzę czasem posłuchać, co mówią ludzie, których zakwalifikowała pani jako swoich wrogów, a którym de facto ani to w głowie było.

Alla Chrzanowska pisze...

Bardzo się cieszę, że doszłyśmy do porozumienia. Ani Pani nie chce uczestniczyć w moich kursach, ani ja nie chcę przekazywać Pani swojej wiedzy.

Joanna pisze...

no to i ja wtrącę trzy grosze od siebie ...
na kursach p. Ali nigdy nie byłam... żałuję...
dlaczego więc piszę ... ano dlatego, że dziwi mnie fakt - jak można oceniać osobę tylko co zapoznaną ...
żyjemy w XXI wieku ... jeżeli ktoś wyobrażał sobie starszą panią w pogniecionej spódnicy z ziołam we włosach to faktycznie na pewno się rozczarował ...hihi
osobiście pierwszy raz byłam u p. Alicji jakieś 17 lat temu ... tak... dawno temu...
bezgranicznie mi pomogła i pomagała jeszcze wiele razy ...i tu zaskoczę może niektórych ... nie zawsze za pieniądze !!!
dzięki niej wiem na czym opiera się żywot człowieka na ziemi a to znaczy wiele !
znacie powiedzenie < nie napiszę kto je powiedział > ... im bardziej poznaję ludzi tym bardziej kocham psy ... dużo mądrego jest w tych słowach ... osobiście kocham wszystkie zwierzątka a najbardziej koty i psy !
a co do własnego ' ego ' ... kochaj bliźniego swego jak siebie samego ... to chyba też każdy wie ... szkoda, że o tym zapominamy...
serdecznie pozdrawiam p. Alicjo